Dzisiaj dla drogich Czytelników prawdziwa historia, spisana dla
uczczenia 100. rocznicy urodzin Papieża Polaka!
Tytułem wstępu przypomnę niektóre dane z przebogatej biografii Ojca
Świętego Jana Pawła II zwanego Wielkim.
16 października 1978 roku, zgromadzeni na Palcu św. Piotra w Rzymie
kolejny już dzień wyczekiwali na decyzję konklawe.
Wszyscy z niecierpliwością spoglądali w stronę Kaplicy Sykstyńskiej.
I nagle nad kaplicą pojawił się biały dym. Chwilę
później z balkonu Bazyliki św. Piotra padły pamiętne słowa: „Habemus
papam!” – „Mamy papieża!”. Mało kto przypuszczał
wtedy, że nowym papieżem został Polak – metropolita krakowski,
Kardynał Karol Wojtyła…
Papież Polak, Jan Paweł II zwany Wielkim. Jego pontyfikat trwał 26
lat i 5 miesięcy. Zmarł 2 kwietnia 2005 roku
w Watykanie w opinii świętości.
„Santo subito!” – „Święty natychmiast!” – wołał wielotysięczny tłum
zebrany na Placu św. Piotra. Beatyfikacja
Jana Pawła II była najszybszą w nowożytnej historii Kościoła. Papież
Benedykt XVI zgodził się na rozpoczęcie procesu
wyniesienia na ołtarze Polaka w miesiąc i 11 dni po jego śmierci. 9
lat później Jan Paweł II został ogłoszony świętym.
Proces kanonizacyjny zamknął Papież Franciszek.
Starsi ludzie doskonale pamiętają pontyfikat Papieża z Polski, jak
wielkim autorytetem cieszył się wśród narodów
świata. Dla obecnych nastolatków Papież Polak jest już postacią z
przeszłości. Z myślą o nich oraz dla zachowania
w pamięci, przedstawię prawdziwą historię z moim udziałem.
Śpiew i muzyka nie tylko są ozdobą Liturgii. Mogą też być szansą
na...
Przez wiele wiele lat mieszkałam w Warszawie w parafii św. Apostołów
Piotra i Pawła na Pyrach. Po ojcu miałam, mam,
„dryg” do śpiewania. Około 15 lat byłam „prezesową” parafialnego
chóru „Jubilate Deo” z warszawskich Pyr – chóru
równie wspaniałego, jak nasz „Gloria Dei”. W roku 50. rocznicy
powstania chóru „Jubilate Deo” pojechaliśmy do Ojca
Świętego Jana Pawła II do Watykanu (przez skromność nie wspomnę o
zasługach).
Na 9-dniową pielgrzymkę do Rzymu wyruszyliśmy 28 kwietnia 1996 roku
z jednym z biur podróży. Program pielgrzymki
był mocno przereklamowany. Nie mieliśmy czasu na zwiedzanie „po
drodze”. Jedyne co było możliwe „po drodze”,
to dosłownie na chwilkę zatrzymaliśmy się na Wzgórzu Kahlenberg –
miejscu szczególnym i drogim sercu Polaków.
W Sanktuarium Narodowym upamiętniającym Odsiecz Wiedeńską, przed
obrazem Czarnej Madonny z Częstochowy
– Matki Bożej Kahlenberskiej, chór „Jubilate Deo” uwielbił pieśnią
Panią Nieba i Ziemi. :)
Rzym. 1 maja 1996 roku. Jesteśmy na Placu św. Piotra w Watykanie.
Przewodnikiem grupy był człowiek z Biura Podróży.
Byłam przekonana, że panuje nad wszystkim. Jeszcze przed wyjazdem do
Rzymu uświadamiałam temu Panu, że „jest
to wizyta specjalna! Mamy śpiewać dla Ojca Świętego przed
mikrofonami na Placu św. Piotra!”. Wkrótce mieliśmy się przekonać,
że Pan Przewodnik nie zbyt przejął się naszą sprawą. Ulokował nas
pod obeliskiem na Placu św. Piotra i... ulotnił się.
Stałam niema jak ten obelisk. Co nas czeka w tym miejscu? Nasz
przyjazd był uzgodniony! Wydeptałam wcześniej ścieżki w Kurii na
Miodowej. Nagle czyjś głos, jak adrenalina, podziałał na mnie:
„Prezesowa rób coś! Nie tak miało być!”.
Zdeterminowana chwyciłam dyrygentkę chóru, s. Inez, za rękę i
ruszyłyśmy nie wiedzieć gdzie, aby „coś robić”.
Na dróżkach dla papamobile obie stoimy bezradne. Gdzie ruszyć, w
którą stronę? Wielotysięczny tłum dookoła, a ochrona
bacznie strzeże porządku. Niespodziewanie z oddali zbliża się do nas
(niemal biegiem) biała ostać. Był to o. Konrad
Hejmo, dominikanin. Po białej szacie s. Inez, też dominikanki,
poznał, że to właśnie na nas czeka. Z daleka wołał: „No
gdzie wy jesteście? Szukam was!”. ON WIEDZIAŁ o naszym przyjeździe.
I już żaden stróż porządku ani prawa nie zdołał
mnie powstrzymać! Pędem, rzuciłam się w stronę o. Hejmo i już go nie
puściłam. Tymczasem s. Inez sprowadziła grupę
naszych ludzi „uwięzionych” pod obeliskiem. Byliśmy we właściwych
rękach.
O. Konrad Hejmo był w tym czasie opiekunem polskich pielgrzymów w
Rzymie. Za jego przyczyną chórzyści „Jubilate Deo”, co znaczy
„Radujmy się w Panu”, pokonują wszelkie barierki odgradzające
Papieża od tłumu. Jeszcze pół godziny temu zdawało się to
niemożliwe. Mieliśmy dramat w oczach. Duchu Święty, nieźle się
spisałeś. ;)
Po drugiej stronie barierki...
Godzina 11.00. Na Plac św. Piotra wjeżdża papamobile. Radość sięga
zenitu. 30 tysięcy pielgrzymów (w tym 11 tysięcy
Polaków) wita Ojca Świętego. Przejeżdżając obok naszej grupy, Papież
czyta, dotyka i błogosławi nasz transparent:
„CHÓR JUBILATE DEO WARSZAWA-PYRY”. Tradycyjnym obyczajem przez
mikrofony zostają przedstawiane wszystkie grupy pątników z całego
świata. Wśród wielojęzycznych zapowiedzi daje się słyszeć: „Chór „Jubilate
Deo” Warszawa – Pyry. Chór ten zostanie poproszony bliżej Ojca
Świętego, aby śpiewem uświetnić audiencję”. Kochani Czytelnicy! Czy
jesteście w stanie sobie wyobrazić, co dzieje się w naszych sercach?
To po prostu radość do granic obłędu! Jeszcze teraz, gdy piszę te
słowa, dreszcz emocji przeszywa moje ciało…
I zadrżała od pieśni ziemia w Watykanie…
Ojciec Święty wita grupy pielgrzymów obecnych na Placu. My już
stoimy przy mikrofonach gotowi. W momencie, kiedy
Papież wita chór „Jubilate Deo” „daliśmy czadu”. „Gaude Mater
Polonia” – „Raduj się Matko Polsko”. Papież na chwilę
przestaje witać pozostałe grupy. ZWRACA GŁOWĘ W NASZĄ STRONĘ, SŁUCHA
I ŚPIEWA Z NAMI! Że mogliśmy wydobyć głos? I to jeszcze śpiewać? Nie
pojmuję…
Grupy pielgrzymów „po tej stronie barierki” ustawiane są do zdjęcia
z Papieżem. My czekamy. O. Konrad nas przynagla:
„No, cantare, cantare”. No to my – skromny chór z Pyr – cantare,
cantare, cantare… Audiencja zbliża się do końca.
Ustawieni na schodach przed Bazyliką, czekamy na zdjęcia z Ojcem
Świętym. Powolnym krokiem zbliża się do nas. Stoję
obok NIEGO. W pokornym ukłonie całuję Jego ręce. Ramię w ramię z
Ojcem Świętym. Duch Święty nie pozwala mi zwariować – ze szczęścia.
Przecież trzeba będzie dać świadectwo.
Wracamy do domu…
Żegnamy się z Adriatykiem o barwie delikatnego turkusu. Jeszcze
chwila na złożenie biało-czerwonego wieńca na grobach Polaków
poległych w walce o Monte Cassino. Jeszcze chwilka modlitwy w Domku
Miriam w Loretto. Chwilka u św. Franciszka w Asyżu, aby usłyszeć w
ciszy „Pokój i Dobro”. Pozdrawiamy dumne Alpy…
Pod kościołem w Pyrach czekał na nas tłumek parafian. Rozanielona
wychodzę z autokaru. Z oczami utkwionymi w niebo
krzyczę: „Kochani, czy wiecie co się wydarzyło?”. Jakże byłam
zdziwiona odpowiedzią: „Wiemy, wiemy. Telewizja
Niepokalanów transmitowała przebieg audiencji u Papieża. Widzieliśmy
was!”.
Nie mogłam zasnąć tamtej nocy. Raniutko zerwałam się. Już o 6.20
byłam w pociągu do Niepokalanowa. Tam pojechałam
szukać studia TV Niepokalanów. Szukam po całym terenie Klasztoru,
wreszcie – na tyłach, w grządkach kapusty – spotkał
mnie franciszkanin i ze zdziwieniem pyta: „Co pani tutaj robi?”.
„Szukam TV Niepokalanów” – odpowiedziałam
zniecierpliwiona. „Droga Pani – odrzekł – TV Niepokalanów mieści się
w Warszawie na Nowym Mieście” i uśmiechnął się
pobłażliwie.
Nie dałam za wygraną. Jeszcze tego samego dnia zdobyłam taśmę z
nagraniem audiencji z dnia 1 maja 1996 roku na Placu św. Piotra w
Rzymie z udziałem chóru „Jubilate Deo”…
Chwała Panu!
Święty Janie Pawle II – dziękuję!
Jadwiga Kulik